Na chwilę obecną, doszłam do wniosku, że jednak miłość - tak usilnie reklamowana przez reptilian oraz ich popleczników ("mamy epokę serca", "tylko otwarcie czakramu serca da ci pełnię możliwości"), tylko powstrzymuje od oświecenia i przeszkadza w rozwoju. Miłość jest przyjemna, ale czy dobra dla nas? Alkohol także jest przyjemny - przynajmniej na początku. Miłość prędzej czy później także się kończy. Zgadzam się z buddystami, że tylko wyjście poza ziemskie programy odczuwania może rozbudzić w nas nową, duchową istotę i uwolnić od cyklu narodzin i śmierci. Nie oszukujmy się - miłość w ziemskim wydaniu to tylko zachęta do rozmnażania - poziom zwierzęcia. Taka jest moja droga - samotność - i zdania nie zmienię. Wiadomo - droga dla wybranych, bo bez rozmnażania gatunek wymrze. I tak to jest sprytnie ustawione, że zwykle tylko część ludzi odkrywa tą tajemnicę, dla części ludzi doświadczenie ziemskie jest trampoliną do mega rozwoju (zakończenia wędrówki ziemskiej) bez szkody dla gatunku. Wg mnie miłość odwraca nas o ducha. Bo co czujemy jak kochamy? Nie myślimy o niczym innym niż o sprawieniu sobie "dobrze". I to ma być ten wspaniały sens życia? Robienie sobie dobrze? Moja wróżba na dziś na zdjęciu - i dobrze :). Wybieram wzrost duchowy. Ci którzy kochają i zamierzają kochać- wolna wola, z czasem i wy będziecie mieć dosyć powtarzania tego samego z wcielenia na wcielenie. I zapragniecie innych doświadczeń, tak jak i ja. Każdy ma swoją drogę i warto to uszanować (zaraz pewnie będzie napaść na moją osobę podejrzewam- bo w biblii napisano "idźcie i rozmnażajcie się", zaraz ktoś doda, bo bolca mi brak itp.), tak, nie żyję w oderwaniu od ludzkiego chamstwa. Droga życia 6, karma 13 wymaga kochania i rozmnażania. Dobrze wiedzieć na czym się stoi - zapraszam do zamawiania portretów, aby tą wiedzę uzyskać. Ci, którzy nie mają dosyć kochania, także nie widzę przeszkód w realizacji tych pragnień. Tak przecież większość robi i nic w tym złego, nie ma jednej poprawnej ścieżki życia, każdy jest inny. Mój głos także powinien być uszanowany. Zdecydowałam się poruszyć tą kwestię publicznie, ponieważ wydawać by się mogło pośród fali otaczających nas serduszek i zwrotów "kochani" "kochana", że nie ma innej opcji. Poza tym chciałam dodać otuchy osobom, którzy myślą jak ja, że nie są jedyni i że mają prawo wybrać to, co chcą. Cieszę się, że jestem wystarczająco silna, aby iść pod prąd. I tego wam także życzę - nie bać się robić coś inaczej niż inni, być wiernym sobie.
Niezwykle oświecające :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń